Latem (2016) po powrocie z Chorwacji zaczęły się kłopoty na całego. Auto na nierozgrzanym silniku nie potrafiło wjechać pod górę i gasło po kilku chwilach. Po prostu zdychało. Początkowo tylko przy włączonej klimatyzacji. Później nie było mu różnicy. Jak miał zgasnąć, to zgasł nawet bez obciążenia. Na niedogrzanym silniku jak wyjechałem na drogę i zmieniałem na niższy to gasł. Jesienią i zimą doszły kolejne problemy. Silnik do rozgrzania nie trzymał obrotów. Lekko szły do góry i w dół. Żeby jechać autem musiałem niestety najpierw postać na jałowym z 5 minut. A potem uważać żeby jechać bez szaleństwa, bo na najbliżej krzyżówce jak wciskałem sprzęgło, to czasem zgasł lub obroty spadały prawie do zera i znowu szły do góry. Jak auto zgasło, to nie odpalał od razu. Trzeba było chwilkę poczekać i bez problemu odpalał i można było kontynuować jazdę. Dodam, że jak gasł, to tak jakby ktoś je wyłączył. Wskazówka opadała i silnik gasł. Nie było trzęsawki i duszenia się. Nic z tych rzeczy.
Po rozgrzaniu samochód jeździł bez problemu. Na 2 i 3 Meriva była dynamiczna i nie sprawiała problemów.
Na trasie jednak jak chciałem wkręcić auto do 120 km/h na 4 biegu to jeszcze jak cię mogę szło. Jednak jak zmieniałem na 5 to była udręka. Lekkie wzniesienie i silnik tracił obroty. Jedyny ratunek to był 4 bieg. Na piątym biegu mogłem jechać tylko po płaskim lub z górki :)
I do tego miałem wrażenie, że przy wydechu słychać było pierdzenie :-)
Naczytałem się i analizowałem. Masakra. Teraz wiem co zrobię następnym razem od razu.
Czego to ja nie robiłem.
Wymieniłem:
- sondę Lambda (regulacyjną)
- czujnik powietrza zasysanego
- czujnik temperatury cieczy chłodzącej (jest na tym samym bloku co EGR; drugi czujnik cieczy jest wewnątrz termostatu)
- filtr paliwa
- pasek wielorowkowy (przydało się)
- czujnik położenia wału korbowego (używkę kupiłem)
No i mówiąc brzydko "dupa blada".
W akcie desperacji wymieniłem więc reduktor gazu i wtryski LPG. I wiecie co? Coś się zmieniło, ale żaden objaw nie zniknął. Teraz wiem, co znaczy jakość, a nie jakiś badziew, który wciska gazownik nieobeznanemu klientowi.
Nawet sprawdziłem kompresję na tłokach. Wszystko było OK. I w końcu kazałem zdjąć pokrywę zaworów i zmierzyć luz zaworowy. Okazało się, że miałem podparte wszystkie zawory wydechowe. Warsztat uporał się z tym w dwa dni.
Wsiadłem do Maryśki i od razu banan na twarzy. Znowu kocham te auto.
Auto odpala szybciej i szybciej gaśnie. Różnica słyszalna.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jedna uwaga. Jak gazujecie Z16XEP, to nie oszczędzajcie na reduktorze i wtryskach. Kupcie coś porządnego, bo pożałujecie. Ja już to wiem. Jeździłem 4 lata reg fastach i reduktorach Tomasetto (Alaska a potem Artic) i tak się to skończyło. A drugi reduktor rozpierdolił mi jeszcze chłodnicę i zbiorniczek wyrównawczy. Do gaziarza, który mi zakładał instalację już nie wrócę. Huj mu w dupę.